Przez kolejne dni marszu pustynia zatraciła wszelkie znaki szczególne, monotonny krajobraz nużył, mamił i wodził na manowce. Karawana parła naprzód, błądząc jednak i coraz mniej pewnie zagłębiając się w nieznane.
Po kilku dniach dotarli do skupiska sterczących spod piasku skał - wąskich i ostrych iglic nieregularnie rozsianych po otwartej przestrzeni. Na jednej z nich dostrzegli niemal-ludzkie oblicze, zmieniające się i rozpływające w niekończącym się cyklu. Bliższa inspekcja nie ujawniła żadnych dodatkowych szczegółów, więc pożegnali to zjawisko i ruszyli dalej, by (nadal wśród skał) trafić na zasadzkę Chitynowców (Chitines) - czwororękich, paskudnych humanoidów o owadzich cechach. Grupa liczyła 13 osobników, ale 8 z nich były to miniony, które padły nim walka zaczęła się na dobre. Pozostali (wojownicy) też nie zdołali się zbytnio wykazać (byli dość słabi, nawet mimo możliwości wyprowadzenia czterech ataków). Zwycięstwo przyniosło drużynie po 280 PD na osobę (czyli 80% spodziewanego wyniku - zgodnie z nowymi zasadami nagradzania wytrwałości) oraz cztery srebrne sztylety (każdy wart 250 sztuk złota).
Przez kolejne dni wędrówki dało się zauważyć przemianę zachodzącą w zwierzętach - jednemu z wielbłądów przybył kolejny garb, innemu ogon przemienił się w węża, jeszcze innemu sierść przemieniła się w trawę (przez co inne zaczęły go podszczypywać). Nie przestraszyło to drużyny, choć niektórzy zaczęli uważnie oglądać samych siebie każdego ranka.
Potem, dość nieoczekiwanie, trafili na niewielką osadę - obóz, założony najwyraźniej przez mieszkańców Agat. Wszystkich, bez wyjątku niezwykle starych i obszarpanych. Niewiele pamiętali i niewiele mogli powiedzieć, ponad to, że zabłądzili szukając nasienia życia i że nie mogą już trafić do Agat, mimo iż wciąż odczuwają tęsknotę. Podobno mieszkają tu od bez mała stu lat, żywiąc się rosą i szarańczą. Drużyna postanowiła, póki co, zostawić ich i iść dalej.
Dalej pustynia przemieniła się w kamienną, a wydmy obróciły się w piaskowiec, przechodząc niezauważalnie w coraz wyższe skały tworzące system wąwozów czy korytarzy. Wśród nich drużynę spotkał kolejny atak Chitynowców. Tym razem była to trójka wojowników oraz trójka zwiadowców-kuszników (każdy władał dwiema kuszami i potrafił wystrzelić zatruty bełt - niestety, raz na walkę), którym towarzyszył szaman - Web Crafter. Ten potrafił stworzyć pajęczą ścianę, co wykorzystał w pierwszej rundzie, by dać zasłonę kusznikom. Potem atakował unieruchamiającymi kulami. Nie zdało to się na wiele - ściana szybko runęła od ognistego ataku czarodzieja, zaś z wątłymi siłami Chitynowców drużyna poradziła sobie bez wielkiego wysiłku. Tym razem nagroda była powiększona o 20% i wyniosła 435 PD na głowę (do czego wkrótce doliczone zostało 85 PD za sesję). Skarby nie były wielkie - cztery kamyki, każdy wart 100 sztuk złota. Ponadto - magiczny krotki miecz +3. Bez specjalnych cech, ale może komuś się przyda. Drużyna przyjęła go bez entuzjazmu. Pewnie za dużo fajnych przedmiotów już mają, by cieszyć się z czegoś, co nie jest przynajmniej Glamdringiem. Naprawdę, ciężko ich zadowolić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz